piątek, 28 grudnia 2012

Rybałt



Każdy las szepcze inne tajemnice... Co musimy zrobić, żeby je zrozumieć?

Wywiad przeprowadzony z panem reporterem N. Niestety, nie umiem pisać o sobie, dlatego poprosiłam kogoś o zadanie mi kilku pytań.






N.: Napisz coś o sobie, jak się nazywasz, czym się interesujesz na co dzień.

Finranthil: Zdradzanie swojego imienia jest dla mnie czystym faux pas w świecie blogowym. Primo: jeśli napisałabym, że mam na imię Weronika lub Klementyna, gryzłoby się to z ideą kreowania własnego "wirtualnego imienia". Sądzę, że większość chciałaby pisać do mnie per Weroniko, Klementyno (o ile bym miała tak na imię) niż używać długiego Fin-cośtam. Mniejszy problem dla tych, którzy pasjonują się tematyką elfów i celtycko brzmiących nazewnictw. Większy dla osób, które z angielskim mają niewiele wspólnego. Chociaż mnie to przeraża, szczerze muszę przyznać - chciałabym posłuchać jak to imię wymawiają inni, ot, z czystej ciekawości. Zapisałabym je fonetycznie, ale nie jestem pewna czy ktoś by rozszyfrował IPA. Secondo: imię buduje skojarzenia. Wyobraź sobie swoją reakcję, widząc bloga o tematyce fantasy z autorką podpisaną nickiem G0$ia. Nazwa autora wyraża w pewnym sensie jego styl - nie zapominajmy. Tertio: niepowtarzalny nick nie dopuszcza uprzedzeń. Masz w otoczeniu jakąś wredną Agnieszkę i aż wrze Ci krew, kiedy słyszysz to imię? Świetnie, bo ja nie jestem Agnieszką. Moje imię to Finranthil, klecąc na siłę tłumaczenie wyjdzie mały potok płynący wśród paproci. Czy mnie ono opisuje? Sama nie wiem. Lepiej spytać kogoś, kto mnie zna. Można skracać moje imię do Fin, nie obrażam się. Dla innych łatwiej, dla mnie bez zmian. 
Mam wiele zainteresowań, ale czas nie pozwala mi na robienie wszystkiego. Lubię pisać - i chociaż już dawno nie publikowałam swoich wypocin, nie ukrywam, że znowu poczułam tę frajdę, którą daje mi pisanie tekstu, zawieranie swoich przemyśleń oraz kreowanie bohaterów, zmuszających mnie do zmieniania różnych poglądów na pstryknięcie palca. Oprócz pisania interesuję się kulturą starożytnych mieszkańców klimatu umiarkowanego półkuli północnej; uważam, że pomysły kierowania strukturą społeczną oraz rozmaite zwyczaje jakie wprowadzali są pod pewnym względem fascynujące. Zapomniałam wspomnieć, że lubię napychać pana reportera jedzeniem, które ugotuję. (Morderczy wzrok skierowany w stronę pana N., mówiący o tym, iż nie pozwala mu schudnąć.)(N.: D: )
Nie lubię bożych krówek siedzących na jedzeniu. A, gram w gry. Duużo gier, wszelkiego rodzaju.

N.: Jakie gatunki literackie lubisz najbardziej? Jakich nie znosisz?
Finranthil: Odpowiem krótko (a przynajmniej postaram się, bo mi nie wychodzi ;( ). Przeczytam każdą książkę, pod kilkoma warunkami. Pierwszy: niemroczność. Nie lubię, a tak szczerze, to nienawidzę, kiedy w krótkiej recenzji z tyłu główna bohaterka okazuje się być demonem, pięknym  wampirem itd., czyli jest to sztampowa, "pseudomhroczna" opowieść z wątkiem romansowym. Bardzo bym chciała, żeby ludzie zrozumieli, że wąpierz ma pysk tak szkaradny, iż zbiera Ci się na torsje, a demony... cóż, je raczej opiszę jako człowieczych tylko z kształtu. Nie przepadam za tymi zamerykanizowanymi przeróbkami europejskich istot, które zalewają nas falą w księgarniach. Drugi warunek, abym przeczytała książkę: dobre opisy, pozwalające mi zwizualizować wszystko. Nie wystarczy mi opis charakteru bohatera, chcę wiedzieć jak wygląda, być pewną każdego szczegółu. Mieć tę postać przed sobą - z krwi i kości. Trzeci warunek: humor. W czołówce powinna znajdować się chociaż jedna postać mająca niebotyczne poczucie humoru. Czwarty: jeśli fantastyka, to świat kreowany powinien być w miarę realistyczny, a użycie magii pod wieloma względami ograniczone. Tak, wiem, czysta herezja - przeczę wymogom gatunku. Tylko, że ja po prostu nie lubię, jak tej magii jest zbyt dużo. Wystarczy chociażby spojrzeć do Pottera i widzimy podział na czarodziei i mugoli. Zachowanie równowagi, tak się to chyba nazywa.

N.: Gdzie szukasz inspiracji, pisząc swoje prace?
Finranthil: E... Nie szukam inspiracji, to one znajdują mnie. Zazwyczaj wszystko mi się śni. Fakt faktem, są to wydarzenia całkowicie wyrwane z kontekstu i nie połączone ze sobą, ale chyba mogę je wykorzystać.

N.: Który etap swojego pisania lubisz najbardziej? 
Finranthil: Dialogi, zdecydowanie. Wyobrażając sobie dialog dwóch bohaterów potrafię nawet zacząć się śmiać. Problem polega na tym, że aby przedstawić taką sytuację, muszę odpowiednio zgrać ze sobą rozmowę i opis, a to już trochę trudniejsze. Nikt nie powiedział, iż będzie łatwo. Chociaż, nie powiem, cieszyłabym się, gdybym pisała z taką łatwością, jak pisałam kiedyś. Chyba współczesność mnie wewnętrznie zabija.

N.: Który etap sprawia Ci najwięcej problemów?
Finranthil: Początkowy, kiedy mam "szkielet" sytuacji, bohaterowie grają określone role, ale tło akcji jest puste. Zaczynam miewać problemy z opisywaniem miejsc - po prostu nie mogę ich sobie wyobrazić. Pomyśl, akcja się rozkręca, rozpoczyna się walka, postacie rzucają się na siebie z nożami... A tło jest białe. Brrr, straszne.


Dziękuję panu N. Może jeszcze wymyśli jakieś pytania.



Wygrany.